piątek, 22 lipca 2016

1

Szłam z moim bratem Olafem szkolnym korytarzem, szukając klasy. Szkoła była ogromna w porównaniu z moją starą i trudno było mi się w niej odnaleźć. W końcu podeszłam do pary, która ewidentnie rozmawiała po polsku.
-Przepraszam, szukam sali 361- przeszkodziłam im, ale w końcu musieliśmy znaleźć sale, bo inaczej byśmy się spóźnili.
-To chętnie was zaprowadzę- odezwała się blondynka- Tak w ogóle to Karolina jestem.
-Ja Ania, a to mój brat idiota Olaf- odparłam.
-A czemu idiota?- spytała, spoglądając na Olafa.
-Nieważne. To co, zaprowadzisz nas?
-Tak. Sama mam tam lekcje. Kuba, idziesz?- zapytała bruneta z brązowymi oczami. On kiwnął głową i ruszyliśmy w czwórkę pod salę, gdzie mieliśmy lekcje. Karolina idąc opowiadała mi o szkole, mówiła, gdzie co jest. W końcu dotarliśmy na miejsce. Każdy zaczął się nam przedstawiać. No prawie. Moją uwagę przykuł chłopak, który siedział skulony pod ścianą.
-A to kto?- zapytałam, wskazując blondyna.
-To Michał. Przyjaźni się ze mną i Kubą, ale ostatnio ma problemy i woli być sam- odpowiedziała, a ja nie wnikałam. Olaf jednak musiał pokazać swoją prawdziwą twarz już pierwszego dnia szkoły i podszedł do Michała. Szturchnął go i powiedział
-Co ty taki samotny, nikt cię nie lubi?
Musiałam szybko reagować. Podeszłam do chłopaków i odepchnęłam brata.
-Sorry za niego. Po prostu jest debilem- spojrzałam na brata. W moich oczach za pewne zobaczył wściekłość i wolał się oddalić. Michał nic nie powiedział. Po chwili zadzwonił dzwonek i wszyscy ustawili się pod klasą. Pięć minut później przyszła nasza nauczycielka od matmy i lekcja się zaczęła. Potem mieliśmy jeszcze angielski, niemiecki, historię, znowu angielski i geografię. Gdy zadzwonił ostatni dzwonek w towarzystwie Ani, Kuby i Michała opuściłam szkołę. Olaf poszedł z innymi chłopakami. Jak okazało się z dwoma chodził do przedszkola.
-Anka, a tak w ogóle to gdzie mieszkasz?- zapytała Karolina, gdy dochodziliśmy do przystanku autobusowego.
-Na Acacia Road 245- odpowiedziałam, a na twarzy Karoliny pojawił się uśmiech.
-To już wiem z kim będziesz chodzić do szkoły. Mieszkam kilka numer wcześniej. Kuba mieszka w domu obok mnie, a Michał na przeciwko- gdy to usłyszałam, również się uśmiechnęłam. Byłam zadowolona, będę mieć takich fajnych sąsiadów. Cały czas zastanawiało mnie, czemu Michał chodzi cały dzień taki przybity. Nie sądziłam, że odpowiedź dostanę kilka godzin później.

Godzina osiemnasta
Razem z rodzicami szykowałam się na małe zakupy. Chciałam kupić sobie kilka nowych bluzek i spodni. Chłopaki postanowili zostać w domu. Mama pozwoliła mi w takim wypadku zabrać ze sobą Karolinę. Chciała ją poznać. Nie musiałam namawiać długo mojej koleżanki i dziesięć minut później była pod moim domem.
-To jest właśnie Karolina, chodzi ze mną do klasy- przedstawiłam ją rodzicom. Oni się jej również przedstawili i wsiedliśmy do auta.
Kiedy byliśmy chyba w trzecim sklepie, a ja nadal nie miałam nic kupionego, zadzwonił telefon mamy.
-Ale jak to w szpitalu?- usłyszałam i na mojej twarzy pojawiło się zmartwienie, jednak potem wybuchłam śmiechem, bo okazało się, że to mój braciszek Olaf wpadł na pomysł przemeblowania pokoju i gdy przesuwał szafę nie zauważył, że drzwi się otworzyły i w taki o to sposób rozciął sobie głowę.
Niestety musieliśmy zrezygnować z zakupów i pojechaliśmy we wskazany przez Łukasza szpital, bo potrzebny był prawny opiekun.

Na miejsce dotarliśmy dwadzieścia minut później. Mama od razu poszła do rejestracji, a ja siadłam z Karoliną obok ojca.
-Ja pierdole, jakie z nich debile- skomentowałam. Karolina zaczęła się śmiać.
-Uwierz mi, nie tylko twoi bracia są idiotami. Brat Kuby tak samo- tym razem obie się śmiałyśmy.
-Słuchaj, korzystając z tego, że tu jesteśmy, nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli na chwilę gdzieś pójdę?- spytała moja koleżanka po tym, jak opanowałyśmy śmiech.
-Ok- odparłam.
Karolina gdzieś zniknęła, a ja wyjęłam telefon i weszłam w Messengera. Zauważyłam, że Oskar do mnie napisał.
Oskar: Hej, jak pierwszy dzień w nowej szkole?
Ania: A nawet spoko. Poznałam trójkę Polaków, z którymi od razu załapałam kontakt, a teraz siedzę w szpitalu.
O: A co się stało?
A: Olaf rozwalił sobie ten pusty łeb.
O: Mózgu nie znaleźli?
A: No nie, przecież on nigdy go nie miał.
O: No tak, zapomniałem.
-Michał, zaczekaj- usłyszałam nagle znajomy głos. Podniosłam głowę i ujrzałam Karolinę, która biegła za blondynem. Nie żegnając się z Oskarem, zaczęłam razem z Karoliną biec za Michałem.
-Cholera!- zaklęła, gdy stałyśmy w przyszpitalnym parku. Nigdzie nie widziałyśmy Michała, do tego zaczęło się ściemniać- Musimy go znaleźć. On sobie może coś zrobić.
-A powiesz mi w końcu, o co chodzi?- zapytałam, bo tak naprawdę nie znałam powodu, dla którego go szukaliśmy.
-Gdy cię zostawiłam, poszłam na OIOM. Była tam dziewczyna Michała, która miesiąc temu uległa wypadkowi. Doznała ciężkich obrażeń. Miała złamany rdzeń kręgowy, musieli usunąć śledzionę i wykonać stomię. Przeszła również trepanacje czaszki. Przez ten cały czas była w śpiączce, a żyła dzięki aparaturze. Dzisiaj jednak ją odłączyli, gdyż lekarzy poprosili o to jej rodzice. Powiedzieli, że jeśli Agieszka nie podejmie sama czynności życiowych, to nie chcą ją dłużej przytrzymać przy życiu za pomocą aparatury. No i nie podjęła. Michał się załamał, błagał, żeby ją spowrotem podłączyli, ale nie mogli, bo taka była decyzja jej prawnych opiekunów. Teraz musimy go znaleźć, zanim zrobi coś głupiego. Już gdy Aga wylądowała w szpitalu, zaczął się ciąć, topił smutek nawet w alkoholu, ale z Kubą go powstrzymaliśmy. Teraz może nawet się zabić- powiedziała dosyć chaotycznie. Ja i tak dobrze zrozumiałam i domyśliłam się, że priorytetem było znaleźć Michała. Stwierdziłyśmy, że lepiej będzie jak się rozdzielimy. Karolina zadzwoniła jeszcze po Kubę i starszą siostrę Michała.

Chodziliśmy z dobre pół godziny, nawując imię chłopaka, ale nigdzie go nie było. W międzyczasie mama zadzwoniła do mnie, że jadą. Ja tylko powiedziałam, że wrócę z Anią i skupiłam się na poszukiwaniach Michała. Po dwóch godzinach się poddaliśmy i zaczęliśmy wracać do domu, kiedy w połowie drogi Karolina dostała olśnienia.
-Wiem, gdzie mógł pójść!- krzyknęła i zawróciła.

środa, 13 lipca 2016

Prolog

-Anka, idziesz?!- krzyknął Łukasz, mój starszy o trzy lata brat. Już miałam mu odpowiedzieć, ale Olaf, mój brat, który był moim rówieśnikiem, ale nie bliźniakiem nie dał mi, bo musiał wtrącić swoje trzy grosze.
-Ona musi się pożegnać z tym swoim Oskarkiem, a wiesz, że to będzie wiecznie trwało- odparł.
-Gdyby nie wasza głupota, to by nie było tej całej przeprowadzki- zeszłam ze swoją ostatnią walizką na przedpokój i posłałam im ostrzegawcze spojrzenie. Byłam wściekła, że przez to, że mam braci, którzy nie posiadają mózgów, całą rodziną musimy wyjeżdżać do Anglii.
-Mamo, naprawdę muszę wyjeżdżać? Przecież ja mam tutaj przyjaciół, szkołę, do tego Maja powiedziała, że mogę u niej zamieszkać, dopóki osiemnastki nie skończę. To nie moja wina, że oni są idiotami- zapytałam, próbując przekonać mamę, aby zmieniła zdanie za nim będzie za późno- Popatrz, jest lipiec, jeszcze pół roku i będę pełnoletnia.
-Ale rozmawialiśmy na ten temat dużo razy córeczko. Zrozum, że lepiej będzie dla nas wszystkich jak stąd wyjedziemy- mama nie dawała za wygraną.
-Dla kogo będzie lepiej, dlatego będzie. A ci debile sami nie mogą wyjechać?
-No właśnie nie, bo jak sama słusznie zauważyłaś, są debilami- wtrącił mój tata. On też nie był zadowolony z tego wyjazdu, bo musiał zostawić całkiem niezłą posadę, ale powiedział, że "Robię to dla dobra całej naszej rodziny". Oczywiście mnie o zdanie nikt nie zapytał.
-Ok, jadę. Ale nadchodzi styczeń i ja wracam do Warszawy- oznajmiłam i wyszłam z domu wściekła. Na dworze przy aucie ciotki Ewy czekali już moi bracia. Ja nie spoglądając w ich stronę, siadłam na przednim siedzeniu.
-Ania, nie denerwuje się. Wiesz doskonale, że gdyby nie ta cała sytuacja, mogłabyś z nami zamieszkać- zwróciła się do mnie moja najulubieńsza ciocia. Była moją chrzestną i zawsze mogłam na nią liczyć, ale nie tym razem.
-Ja rozumiem, nie mam ci tego za złe, ale szkoda trochę.
-Uwierz mi, rozmawiałam z rodzicami, ale nie chcieli mnie słuchać. Szkoda, że wyjeżdżacie, ale na święta się znowu zobaczymy.
-Ja i tak tutaj w styczniu wracam, jak tylko skończę osiemnastkę. Poza tym ja bez Oskara długo nie wytrzymam- pożaliłam się cioci i usłyszałam pukanie w szybę. Wzdrygnęłam się trochę, ale spojrzałam i zauważyłam Oskara. Natychmiast do niego wysiadłam. Niestety nie odsunął się na tyle daleko i na pamiątkę dostał ode mnie drzwiami.
-Sorry- odparłam i się na niego rzuciłam.
-Nie wierzę, że musisz wyjechać.
-Mam nadzieję, że mi się tu nie popłaczesz- zaśmiałam się, starając opanować łzy.
-Romeo i Julia, kończcie to- krzyknął w naszą stronę starszy z braci.
-Przez was musicie wyjechać, więc dajcie się pożegnać swojej siostrze- zwrócił się do nich Oskar. Uśmiechnęłam się do niego. On nagle wyjął z kieszeni pudełeczko i mi je wręczył.
-Proszę, żebyś nie zapomniała o naszej przyjaźni.
Zajrzałam do środka i ujrzałam wisiorek z serduszkiem. Domyśliłam się, że jest to jeden z tych wisiorków, gdzie umieszcza się zdjęcia i się nie pomyliłam. Po otwarciu ujrzałam fotografię moją i Oskara, jak siedzimy na jego motocyklu- Yamaha R1. To było zaraz, jak on sobie ją kupił.
-Dziękuję ci- powiedziałam ze łzami w oczach- Ja też mam coś dla ciebie- dodałam i po chwili wręczałam mu zdjęcie oprawione w ramkę. Śmiać mi się chciało, bo to było dokładnie to samo zdjęcie, które było w sercu na naszyjniku.
-Widzę, że nie tylko ja mam do tego zdjęcia sentyment.
-Dla mnie to pamiętny dzień- odparł, za co ode mnie oberwał.
-Na święta postaram się być. Do zobaczenia- ostatni raz przytuliłam do mojego przyjaciela i wsiadłam do auta mojej ciotki. Rodzice również do nas dołączyli, jeszcze spojrzałam na na nasz dom i ciocia ruszyła w stronę lotniska.
A więc tak
Mam ma imię Ania i na ten świat przyszłam siódmego stycznia siedemnaście lat temu, jako siostra trzyletniego Łukasza. W grudniu tego samego roku zostałam starszą siostrą Olafa. Obaj moi bracia są idiotami. To właśnie przez nich musimy wyjechać. Przeprowadzamy się do Londynu i jestem wściekła nie tylko na nich, ale i na rodziców. Muszę zostawić szkołę, znajomych, Oskara. Smutno mi i to bardzo.
W końcu dojechaliśmy na lotnisko. Zabraliśmy wszystkie bagaże i udaliśmy się do odprawy. Po wszystkim udaliśmy się na pokład samolotu i czekaliśmy na odlot. Tak zaczęła się moja przygoda z Londynem.