środa, 13 lipca 2016

Prolog

-Anka, idziesz?!- krzyknął Łukasz, mój starszy o trzy lata brat. Już miałam mu odpowiedzieć, ale Olaf, mój brat, który był moim rówieśnikiem, ale nie bliźniakiem nie dał mi, bo musiał wtrącić swoje trzy grosze.
-Ona musi się pożegnać z tym swoim Oskarkiem, a wiesz, że to będzie wiecznie trwało- odparł.
-Gdyby nie wasza głupota, to by nie było tej całej przeprowadzki- zeszłam ze swoją ostatnią walizką na przedpokój i posłałam im ostrzegawcze spojrzenie. Byłam wściekła, że przez to, że mam braci, którzy nie posiadają mózgów, całą rodziną musimy wyjeżdżać do Anglii.
-Mamo, naprawdę muszę wyjeżdżać? Przecież ja mam tutaj przyjaciół, szkołę, do tego Maja powiedziała, że mogę u niej zamieszkać, dopóki osiemnastki nie skończę. To nie moja wina, że oni są idiotami- zapytałam, próbując przekonać mamę, aby zmieniła zdanie za nim będzie za późno- Popatrz, jest lipiec, jeszcze pół roku i będę pełnoletnia.
-Ale rozmawialiśmy na ten temat dużo razy córeczko. Zrozum, że lepiej będzie dla nas wszystkich jak stąd wyjedziemy- mama nie dawała za wygraną.
-Dla kogo będzie lepiej, dlatego będzie. A ci debile sami nie mogą wyjechać?
-No właśnie nie, bo jak sama słusznie zauważyłaś, są debilami- wtrącił mój tata. On też nie był zadowolony z tego wyjazdu, bo musiał zostawić całkiem niezłą posadę, ale powiedział, że "Robię to dla dobra całej naszej rodziny". Oczywiście mnie o zdanie nikt nie zapytał.
-Ok, jadę. Ale nadchodzi styczeń i ja wracam do Warszawy- oznajmiłam i wyszłam z domu wściekła. Na dworze przy aucie ciotki Ewy czekali już moi bracia. Ja nie spoglądając w ich stronę, siadłam na przednim siedzeniu.
-Ania, nie denerwuje się. Wiesz doskonale, że gdyby nie ta cała sytuacja, mogłabyś z nami zamieszkać- zwróciła się do mnie moja najulubieńsza ciocia. Była moją chrzestną i zawsze mogłam na nią liczyć, ale nie tym razem.
-Ja rozumiem, nie mam ci tego za złe, ale szkoda trochę.
-Uwierz mi, rozmawiałam z rodzicami, ale nie chcieli mnie słuchać. Szkoda, że wyjeżdżacie, ale na święta się znowu zobaczymy.
-Ja i tak tutaj w styczniu wracam, jak tylko skończę osiemnastkę. Poza tym ja bez Oskara długo nie wytrzymam- pożaliłam się cioci i usłyszałam pukanie w szybę. Wzdrygnęłam się trochę, ale spojrzałam i zauważyłam Oskara. Natychmiast do niego wysiadłam. Niestety nie odsunął się na tyle daleko i na pamiątkę dostał ode mnie drzwiami.
-Sorry- odparłam i się na niego rzuciłam.
-Nie wierzę, że musisz wyjechać.
-Mam nadzieję, że mi się tu nie popłaczesz- zaśmiałam się, starając opanować łzy.
-Romeo i Julia, kończcie to- krzyknął w naszą stronę starszy z braci.
-Przez was musicie wyjechać, więc dajcie się pożegnać swojej siostrze- zwrócił się do nich Oskar. Uśmiechnęłam się do niego. On nagle wyjął z kieszeni pudełeczko i mi je wręczył.
-Proszę, żebyś nie zapomniała o naszej przyjaźni.
Zajrzałam do środka i ujrzałam wisiorek z serduszkiem. Domyśliłam się, że jest to jeden z tych wisiorków, gdzie umieszcza się zdjęcia i się nie pomyliłam. Po otwarciu ujrzałam fotografię moją i Oskara, jak siedzimy na jego motocyklu- Yamaha R1. To było zaraz, jak on sobie ją kupił.
-Dziękuję ci- powiedziałam ze łzami w oczach- Ja też mam coś dla ciebie- dodałam i po chwili wręczałam mu zdjęcie oprawione w ramkę. Śmiać mi się chciało, bo to było dokładnie to samo zdjęcie, które było w sercu na naszyjniku.
-Widzę, że nie tylko ja mam do tego zdjęcia sentyment.
-Dla mnie to pamiętny dzień- odparł, za co ode mnie oberwał.
-Na święta postaram się być. Do zobaczenia- ostatni raz przytuliłam do mojego przyjaciela i wsiadłam do auta mojej ciotki. Rodzice również do nas dołączyli, jeszcze spojrzałam na na nasz dom i ciocia ruszyła w stronę lotniska.
A więc tak
Mam ma imię Ania i na ten świat przyszłam siódmego stycznia siedemnaście lat temu, jako siostra trzyletniego Łukasza. W grudniu tego samego roku zostałam starszą siostrą Olafa. Obaj moi bracia są idiotami. To właśnie przez nich musimy wyjechać. Przeprowadzamy się do Londynu i jestem wściekła nie tylko na nich, ale i na rodziców. Muszę zostawić szkołę, znajomych, Oskara. Smutno mi i to bardzo.
W końcu dojechaliśmy na lotnisko. Zabraliśmy wszystkie bagaże i udaliśmy się do odprawy. Po wszystkim udaliśmy się na pokład samolotu i czekaliśmy na odlot. Tak zaczęła się moja przygoda z Londynem.

2 komentarze: