piątek, 9 września 2016

4

W oczach Karoliny pojawiły się nagle łzy. Zaniepokoiłam się.
-Ej, co się dzieje?- zapytałam- Coś z Michałem?
-Nie, to nie to. Chodzi o to, że Kuba musi lecieć do Polski i to jeszcze dzisiaj. Jego babcia miała udar- oznajmiła mi. Ja nie wiedziałam, co powiedzieć. Wiedziałam, że ich coś łączyło i ta wiadomość dla Karoli była szokująca.
-Ej, nie martw się. Pojedzie i wróci- starałam się ją jakoś pocieszyć. Ona tylko pokręciła głową.
-Powiedział, że na co najmniej pół roku tam jedzie- odparła załamana.
-A gdzie teraz jest?- zapytałam.
-Jedzie do domu, pakować się. Pojedziesz tam ze mną? Chcę się z nim pożegnać- Karolina spojrzała na mnie smutnym wzrokiem. Uśmiechnęłam się do niej delikatnie.
-No pewnie, że tak.
Pół godziny później byłyśmy już pod domem Kuby. Gdy miałam nacisnąć dzwonek otworzyły się drzwi. Zobaczyłam w nich Kubę. Długo nie trzeba było czekać na to, żeby Karolina zawiesiła mu się na szyi.
-Proszę, nie zostawiaj mnie- wyszeptała.
-Myślisz, że ja chcę tam lecieć? Postaram się wrócić jak najszybciej- Kuba cmoknął ją w czoło po czym mocno przytulił.
-Przylecisz na święta? Proszę- spojrzała na niego smutnymi oczami.
-Zrobię wszystko, żebyśmy zobaczyli się słonko jak najszybciej.
-Kuba, jedziemy!- krzyknął ojciec chłopaka.
-Będę tęskniła za tobą.
-A ja za tobą. Może w któryś weekend się wybiorę do Londynu.
-No ja mam nadzieję.
-Kuba!- tym razem usłyszeliśmy głos mamy Kuby.
-Muszę lecieć. Do zobaczenia kochanie- dał Karolinie ostatniego buziaka i pokierował się do samochodu.
-Napisz jak będziesz na miejscu- dodała na koniec. Gdy auto odjechało, siadła na schodach i zaczęła szlochać. Chciałam ją objąć, ale zadzwonił jej telefon. Spojrzała na wyświetlacz i zobaczyła zdjęcie Doroty.
-Ale jak to?... Daj nam godzinę...Tak...Pa- Karolina się rozłączyła i spojrzała na mnie.
-Jedziemy do szpitala, do Michała- pociągnęła mnie za rękę i poszłyśmy na autobus. Czterdzieści minut później udało się nam być w szpitalu.
-Co z nim?- zapytała Karola.
-No nie najlepiej. Nie chce z nikim rozmawiać. Chcą go skierować na badania psychiatryczne.
-Przepraszam, że się wtrące, ale mogę z nim pogadać?- zapytałam, pytanie kierując w stronę Doroty.
-Jak chcesz to próbuj.
-Ok- powiedziałam i ruszyłam na salę, wcześniej zakładając fartuch. Siadłam na krzesełku obok chłopaka.
-Michał, możesz mi nic nie odpowiadać, ale chcę ci powiedzieć, że to co zrobiłeś nie jest najlepszym wyjściem. Wiem jak to jest stracić kogoś, kogo się kocha ponad życie. Sama mając piętnaście lat, próbowałam się zabić, ale potem uznałam, że to nie ma sensu, bo są osoby, dla których mam żyć. Ty też masz takie. Kochającą siostrę, mamę, tatę, przyjaciół.  Pomyśl, jak oni by zareagowali gdyby okazało się, że nie żyjesz. W ogóle może i wyda ci się to dziwne i zdaję sobie sprawę z tego, że to nie taktowne, ale ja mało kiedy jestem taktowna, ale zakochałam się w tobie od pierwszego wejrzenia- odparłam i wstałam z krzesełka. Już byłam przy drzwiach i miałam dłoń na klamce, kiedy to Michał postanowił przemówić.
-Czekaj, ty mówisz poważnie?
-Ale o czym?- zmieszałam się trochę.
-No o tym samobójstwie?
-A czemu miałabym kłamać?- zawróciłam i stanęłam oparta o poręcz łóżka.
-Nie wiem. A czemu to zrobiłaś?
-Miałam siostrę...- zaczęłam opowiadać Michałowi moją historię. Zaczęliśmy rozmawiać. Co raz lepiej się poznawaliśmy. Złapaliśmy dobry kontakt. Po godzinie rozmowy Michał był zupełnie innym. Nie wyglądał jakby był po dwóch próbach samobójczych.
-Dziękuję Ania- powiedział, gdy już się z nim żegnałam, bo pielęgniarka mnie wyganiała.
-Przyjdę też jutro. Obiecuję- puściłam mu oko i wyszłam. Udałam się na autobus i pojechałam do domu. Gdy tylko weszłam, rzuciłam się na łóżko i zasnęłam, bo byłam padnięta. Ten dzień był zdecydowanie męczący, a na drugi dzień była szkoła niestety. Musiałam być wyspana.

sobota, 3 września 2016

3

Miałam wtedy piętnaście lat. Siedziałam razem z moimi braćmi na podwórku. Nasza mama szykowała obiad. Tata pojechał po moją jedyną siostrę do przedszkola. Po chwili w drzwiach od tarasu pojawiła się nasza mama z zaszklonymi oczami.
-Mamo, co się stało?- pierwsza się poderwałam do mojej rodzicielki.
-Ni, Nikola nie żyje- odparła i się rozpłakała. Myślałam, że się przesłyszałam.
-Jak to Nikola nie żyje?
-Tata dzwonił, że jak wracali, to jadła lizaka i się zaczęła dusić. Tata, próbował ją ratować o przyjazdu karetki, ale i tak to nic nie dało- powiedziała mama. Ja nic nie mówiłam, tylko ją przytuliłam.
-Tutaj jesteś, szukałam cię wszędzie- usłyszałam znany mi już głos. Spojrzałam w stronę drzwi. Zobaczyłam, że stoi w nich Karolina.
-Po prostu zrobiło mi się niedobrze.
-Niedobrze?- Karolina uniosła jedn brew do góry. Czy ona właśnie pomyślała, że ja mogę być w... Zaczęłam się śmiać.
-Chyba nie sądzisz, że ja...?
-No nie ukrywam, przeszło mi to przez myśl, że możesz być w ciąży. Tak nagle poszłaś.
-Nie, spokojnie. Po pierwsze musiałabym być wiatropylna, a po drugie to trzy dni temu okres mi się skończył- szybko rozwiałam wątpliwości mojej koleżanki.
-To co jest?
-Chodzi o to, że patrząc na Michała przypomniało mi się jak ja wylądowałam w szpitalu z podciętymi żyłami dwa lata temu- wyznałam i schowałam twarz w dłoniach.
-Straciłaś kogoś bliskiego?
-Tak, dwa lata temu zmarła moja młodsza siostra. Bardzo przeżyłam jej śmierć. Mimo dziesięciu lat różnicy, byłyśmy bardzo ze sobą zżyte.
-Przykro mi- Karolina siadła obok mnie- Nie doświadczyłam jeszcze straty kogoś bliskiego mi i jedynie mogę się domyślać jak to jest.
-Wiesz co? Mam pomysł- odparłam i wstałam z podłogi. Mój nastrój diametralnie się zmienił- Wiem, że to może wydawać się trochę niestosowne do okoliczności, ale mam ochotę na jedną rzecz. Chodź- pociągnęłam Karolę za rękę. Godzinę później byłyśmy w dosyć ustronnym miejscu, o którego istnieniu wiedzieli nieliczni, a dokładnie ja, Olaf i Łukasz, no a teraz jeszcze Karolina.
-Mogę wiedzieć, co my tu robimy?- zapytała.
-Mam nadzieję, że umiesz jeździć na motocyklu- podałam jej jeden z kasków.
-Skąd ty je
-Masz? Jeden jest mój, a te dwa pozostałe to moich braci. Ty pojedziesz na moim, a ja na Olafa- zarządziłam.
-Masz szczęście, że mam tak zajebistego wujka, że mnie nauczył jeździć- wymamrotała. Ja się tylko uśmiechnęłam i po chwili obie jechałyśmy po leśnej drodze.
Po jakiejś godzinie stwierdziłyśmy, że zrobimy sobie przerwę. Zatrzymałyśmy się i zeszłyśmy z naszych maszyn. Obie siadłyśmy na wielkim kamieniu. Wcześniej wyjęłam batoniki oraz dwie wody. Jeden zestaw podałam Karolinie, a drugi był dla mnie. Rozmawiałyśmy sobie na luźne tematy, ale w pewnym momencie zamilkła.
-Co się dzieje?- spytałam zaniepokojona.
-Ciii, też słyszysz warkot silnika od motocykla?- zwróciła się do mnie. Przez chwilę byłam cicho, ale w końcu usłyszałam warkot, a po nie całej minucie przemknął ktoś koło nas, strasznie kurząc. Zaczęłyśmy obie z Karoliną kasłać. Gdy uspokoiłyśmy się, ktoś do nas podjechał. Zsiadł z motoru i podszedł do nas. Miał na sobie skórzany strój. Po budowie ciała mogłam stwierdzić, że to chłopak. W końcu zdjął kask z głowy. Okazało się, że jest on brunetem o piwnych oczach. Wyglądał maksymalnie na  dwadzieścia lat. Byłam pewna, że jest on Anglikiem. Niestety myliłam się.
-Niech zgadnę, Polki?- spytał, a my zrobiłyśmy z Karolą wielkie oczy.
-Skąd wiedziałeś?- odezwała się Karolina.
-Bo Polki są najpiękniejsze na świecie- odparł romantycznym głosem i zbliżył się do mojej koleżanki.
-Powiadasz? A słyszałeś, że są też Polki, które nie lubią nachalności?
-Oj tam zaraz nachalny. Lubię ładne i inteligentne dziewczyny.
-A ja kocham swojego chłopaka- Karolina dała z liścia nowo poznanemu chłopakowi. Ja tylko siedziałam i przyglądałam się im.
-A twoja przyjaciółeczka?- zbliżył się do mnie.
-A przyjaciółeczka jak na razie wolna. Tylko, że ma już jednego na oku i muszę cię rozczarować, bo to nie jesteś ty. Poza tym i tak nawet łóżko ma większe szanse u mnie niż ty- powiedziałam pewna siebie.
-Pyskata, lubię takie- puścił do mnie oko. Pomału zaczynałam żałować, że wpadłam na pomysł przyjechania tutaj. Ale nie dało się niczego odkręcić. Marzył mi się szybki powrót. W końcu po krótkiej wymianie zdań odjechał od nas. My też się zebrałyśmy i ruszyłyśmy w stronę miejsca, gdzie stały motocykle. Niestety pech chciał, że gdy wróciłyśmy, czekali na nas moi bracia.
-Kto pozwolił ci ruszyć mój motocykl?- zapytał ze złością Olaf.
-Nie rób scen- przewróciłam oczami i podałam mu kluczyki. Odstawiłam swój motocykl na miejsce i ruszyłyśmy z Karoliną na przystanek. Gdy wsiadłyśmy do autobusu, rozległ się dzwonek telefonu Karoli. Jak się potem okazało, był to Kuba, który nie miał dla nas dobrych wiadomości.